Połowa regulowanych zawodów zostanie otwarta

„Rz” dotarła do rządowych planów deregulacyjnych, które zapowiadał Donald Tusk w exposé. Prosty pomysł może stworzyć tysiące nowych miejsc pracy, zwiększyć konkurencyjność, a przy okazji zlikwidować wiele absurdów. Na koniec studiów absolwenci będą zdawać specjalne egzaminy państwowe, które automatycznie dadzą im prawo rozpoczęcia kariery w zawodach regulowanych. Ma to objąć świeżo upieczonych m.in. architektów, inżynierów czy urbanistów.
Dziś, aby zdobyć uprawnienia, absolwent architektury musi przez trzy lata odbywać praktyki i zdać branżowy egzamin. Jeśli  plany rządu wejdą w życie, droga do zawodu  znacznie się skróci.
Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, chce, by takie uprawnienia dawał egzamin państwowy zdawany na zakończenie studiów.
W sumie ma zostać otwarty dostęp do ok. 160 zawodów regulowanych. W Polsce jest ich obecnie 380, najwięcej w Europie (w Szwecji – 91, Finlandii – 122). Ze źródeł rządowych dowiedzieliśmy się, że dla ok. 70 zawodów, m.in. pośrednika nieruchomości, przewodnika, będą określone jedynie wymagania formalne, bez konieczności komisyjnej weryfikacji wiedzy.
– Jeśli uczelnie zapewnią wysoką jakość kształcenia, pozwolą zdobyć umiejętności praktyczne, to pomysł można śmiało realizować – ocenia Grzegorz Maj ze Stowarzyszenia Fair Play.
– Deregulacja powinna polegać na wprowadzeniu jedynie wymogu posiadania wykształcenia i doświadczenia oraz ewentualnie także ubezpieczenia – mówi Przemysław Wipler, poseł PiS.
Według danych GUS bezrobocie wśród młodych ludzi jest na poziomie ok. 470 tys. osób.

– Likwidacja zawodów regulowanych może zwiększyć zatrudnienie o 15 – 20 proc. w poszczególnych profesjach – szacuje Kazimierz Sedlak z firmy Sedlak&Sedlak.

Źródło: www.rp.pl

Bezpłatna prenumerata