ŚCCS: smog powoduje zawały i udary mózgu

Kiedy stężenie pyłów jest duże, w szpitalach wzrasta liczba pacjentów z zawałami serca i udarami mózgu – tego dowiedli lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca. Przeprowadzili rozległe badania w całej aglomeracji śląskiej, sprawdzając, jak smog wpływa na zdrowie mieszkańców.

Lekarze połączyli dane z Narodowego Funduszu Zdrowia, obejmujące 600 tysięcy pacjentów leczących się z powodu chorób serca, układu krążenia lub udaru mózgu z informacjami z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o stężeniu szkodliwych substancji w powietrzu oraz alertach smogowych. W ten sposób, używając specjalnego logarytmu, badano częstość zawałów, udarów, innych powikłań kardiologicznych, a także śmiertelność podczas alarmów smogowych. Pod uwagę wzięto wpływ dziennego stężenia dwutlenku siarki, tlenków azotu, czadu i pyłów zawieszonych.

Okazuje się, że podczas wysokiego poziomu tlenków azotu w szpitalach pojawia się o 12% więcej chorych z zawałem serca. O 16% rośnie liczba udarów mózgu. Wyższe prawdopodobieństwo udaru mózgu związane było z wyższymi stężeniami tlenku azotu, dwutlenku azotu, tlenku węgla, pyłów PM10, mniejszą prędkością wiatru oraz ogłoszeniem alarmu smogowego 3 i 5 dni przed udarem.

Więcej jest też pacjentów z zatorowością płucną – o 18%. Hospitalizacje z tego powodu były częstsze w przypadku wyższego stężenia tlenku i dwutlenku azotu, niższego stężenia ozonu i wyższej wilgotności powietrza. Te same czynniki powodowały, że w śląskich szpitalach pojawiali się pacjenci z migotaniem przedsionków.

W czasie, kiedy powietrze jest bardziej zanieczyszczone, więcej pracy mają także lekarze pierwszego kontaktu. Więcej wizyt w poradniach POZ odbywa się, kiedy stężenie tlenku i dwutlenku azotu, a także tlenku węgla i pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5 jest wyższe. Ta tendencja utrzymuje się też w czasie alarmu smogowego i nawet do 14 dni po nim.

Lekarze przeanalizowali także dane dotyczące umieralności: podczas alarmu smogowego umiera o 6% więcej osób. Taka tendencja ciągnie się przez kolejnych kilkanaście dni – nawet w dwa tygodnie po alarmie smogowym na Śląsku wciąż notuje się więcej zgonów niż zwykle.

Lekarze podkreślają, że za zanieczyszczenie odpowiedzialni są zwykle sami mieszkańcy, którzy nie przywiązują wagi do tego, czym palą w piecach. A im dłużej mamy kontakt z zatrutym powietrzem, tym większe prawdopodobieństwo, że zachorujemy.

Badanie przeprowadził zespół pod kierownictwem prof. Mariusza Gąsiora we współpracy z Zakładem Biostatystyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

Bezpłatna prenumerata