Ogromny potencjał w biogazowniach?

Pod koniec grudnia Ministerstwo Gospodarki zakończyło prace nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) i przekazało go do rozpatrzenia Radzie Ministrów. Według projektu w 2020 r. w produkcji prądu w Polsce z OZE największy udział mają mieć elektrownie biomasowe, wiatrowe i biogazowe. Te ostatnie mają produkować u nas więcej energii elektrycznej niż siłownie wodne, a w przypadku mikroinstalacji, najwięcej ze wszystkich źródeł.
Jedną z części projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii jest tzw. ocena skutków regulacji, w skrócie OSR. Zawiera ona dokładne wyliczenia i prognozy dotyczące biogazowni w naszym kraju, poczynając od obecnych i prognozowanych kosztów eksploatacyjnych oraz inwestycyjnych wszystkich typów biogazowni (uszeregowanych według ich wielkości oraz rodzaju wsadu), poprzez dane o łącznej liczbie miejsc pracy, które mogą stworzyć u nas biogazownie, o ilości odpadów w Polsce nadających się do produkcji biogazu oraz o łącznym areale gruntów rolnych, na którym można w naszym kraju uprawiać rośliny energetyczne, aż po prognozę, jak rozwinie się u nas biogazownictwo w najbliższych latach, jeśli weźmie się pod uwagę nowy system wsparcia energetyki odnawialnej.

Według OSR koszty budowy biogazowni rolniczych w zeszłym roku wynosiły średnio: 13,8 mln dla instalacji o mocy od 200 do 500 kW, 12,8 mln zł dla obiektów o mocy od 0,5 do 1 MW i 12,1 mln dla tych, które mają więcej niż 1 MW. Ich średnie koszty produkcji energii (LCOE) to odpowiednio: 680 zł, 620 i 570 zł za 1 MWh. W przypadku biogazowni przy składowiskach odpadów komunalnych te wartości są dużo niższe i wynoszą jedynie 6,8 mln w przeliczeniu na 1 MW mocy i 200 zł za 1 MWh. Jeszcze inaczej jest w odniesieniu do instalacji przy oczyszczalniach ścieków, których średnie koszty budowy to aż 18,5 mln zł na 1 MW, ale produkcja energii w nich kosztuje tylko 420 zł za jedną megawatogodzinę.
Jak owe wydatki będą kształtować się wedle Ministerstwa Gospodarki w przyszłości? Ceny urządzeń do budowy elektrowni i instalacji energetycznych bazujących na odnawialnych źródłach energii spadają lub przynajmniej rosną wolniej niż inflacja, czyli realnie maleją. Dzięki temu realne (przy uwzględnieniu inflacji) koszty produkcji energii z OZE także spadają: średnio o 2% rocznie. W przypadku biogazowni rolniczych ten spadek ma wynieść do 2018 r. od 5 do 6%, dla instalacji przy składowiskach odpadów – 6%, a tych przy oczyszczalniach ścieków – aż 9%.

Ocena skutków regulacji przygotowana przez resort gospodarki prognozuje, że biogazownie w Polsce tylko w latach 2015-2020 mogą stworzyć aż 6,3 tys. nowych miejsc pracy. Wynika to z tego, że mamy ogromny potencjał surowcowy w tej dziedzinie. Za przykład niech posłuży serwatka, odpad z produkcji mleczarskiej, jeden z wielu odpadów, które dobrze nadają się do produkcji biogazu. Rocznie w polskich mleczarniach powstaje aż 2 mld litrów serwatki.
Projekt ustawy o OZE zakłada, że do 2020 r. biogazownie staną się w Polsce jednym z głównych filarów produkcji prądu z OZE. Ta produkcja ma za 6 lat wynosić łącznie 32,5 tys. GWh na rok, z czego na elektrownie wiatrowe przypadnie prawie połowa (15,2 tys. GWh), na spalanie biomasy – 10,9 tys. GWh, na biogazownie – 3,2 tys. GWh (trzy razy więcej niż w 2015 r.), na elektrownie wodne – 2,9 tys., a na fotowoltaiczne jedynie 205 GWh. W przypadku samych tzw. mikroinstalacji (ich moc to nie więcej niż 40 kW) ten bilans jest dla biogazowni jeszcze bardziej korzystny – przyjmuje bowiem, że w 2020 r. mikroinstalacje w Polsce będą produkować 1,7 tys. GWh prądu rocznie. Z tego najwięcej, bo aż 0,78 tys. GWh, przypadnie na instalacje biogazowe, 0,71 tys. na wiatraki, a jedynie 0,2 tys. GWh na panele fotowoltaiczne.
Pytanie tylko, czy znów nie są to tylko pobożne życzenia. Rząd od kilku lat tworzy dokumenty, z których wynika, że już dziś powinniśmy mieć w Polsce biogazowy boom. A tymczasem zamiast niego mamy na razie biogazową klapę.

www.chronmyklimat.pl

Bezpłatna prenumerata